W sezonie 2018/19 co miesiąc publikujemy ranking polskich pingpongistów, w którym Wojciech Osiński według własnego uznania, całkowicie subiektywnie i bez żadnej sprawiedliwej punktacji wybiera najlepszą siódemkę miesiąca w polskim tenisie stołowym. Dziś notowanie dwunaste – ocena za występy we wrześniu.

We wrześniu działo się sporo, więc i wybierać było z kogo. Oczywiście na pierwszym planie były mistrzostwa Europy – zwróćcie uwagę, już drugie z rzędu, w których cieszymy się z medali w grze pojedynczej (dwa lata temu brąz Jakuba Dyjasa). Li Qian i Katarzyna Grzybowska-Franc spisały się świetnie, napisałem już o tym turnieju chyba wszystko i teraz dodam tylko, że jednak… po cichu liczyłem na trochę więcej. Oczywiście nie w przypadku medalistek, bo obie wykręciły maksa, ale całej reszty (może jeszcze z wyjątkiem Marka Badowskiego). W całej tej medalowej euforii schowali się pozostali nasi gracze. Panie Natalie – Partyka i Bajor – były blisko awansu do kolejnych rund, ale obie przegrały w identyczny sposób, wysoko prowadziły w siódmym secie i odpadły.

Inaczej było w przypadku mężczyzn. Tomasz Kotowski zrobił ile mógł, wygrał jeden, przegrał dwa mecze, Patryk Zatówka mocno zawiódł, Jakub Dyjas też, choć w przypadku tego ostatniego porażkę z Diogo Carvalho można zapisać jako wypadek przy pracy. U Zatówki dobrego występu międzynarodowego w singlu nawet nie pamiętam. Nie przeczę, że taki był, ale ja nie pamiętam. Czasem myślę, że może po prostu za dużo się po nim wszyscy spodziewamy.

CZYTAJ WIĘCEJ W PRZEGLĄDZIE SPORTOWYM!