Gabriela Dyszkiewicz, zawodniczka UKS Sovit Białystok, to jedna z najmłodszych tenisistek stołowych, regularnie grających na poziomie rozgrywek 1. Ligi Kobiet. O początkach kariery z mającą 14 lat białostoczanką rozmawiał Błażej Okuła z serwisu internetowego BialystokOnline.pl. Błażej Okuła: Jak to się stało, że zaczęłaś uprawiać tenis stołowy?

Gabriela Dyszkiewicz: Mój tata jest pasjonatem tego sportu i tak naprawdę on mnie tym zaraził. Pamiętam jeszcze, jak kiedyś na strychu stał stół i czasem chodziłam sobie tam poodbijać. Polubiłam ten sport i trenuję do dziś.

Długo już trenujesz?

Trenuję od pięciu lat, ale regularnie od dwóch. W międzyczasie musiałam przerwać treningi ze względu na moją kontuzję pięty. Teraz jest już wszystko w porządku, ten sport mnie bawi i sprawia mi dużo satysfakcji, chcę wejść na wyższy poziom.

Czy to prawda, że jesteś najmłodszą zawodniczką, regularnie grającą na poziomie 1. Ligi Kobiet w Polsce?

Potwierdzam, tak jest. To jest mój pierwszy rok, od kiedy gram na tym poziomie rozgrywek. Jest jeszcze młodsza tenisistka, której również zdarza się grać w spotkaniach o punkty – Kamila Gryko.

Jesteś bardzo młodą zawodniczką w drużynie. Jak patrzą na Ciebie starsze koleżanki z Twojego zespołu?

Są naprawdę w porządku. W trakcie meczu często mi pomagają i dopingują, nie mogę narzekać. Jest tak jak w znanym powiedzeniu: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Wszystkie jesteśmy ze sobą bardzo zżyte.

A podczas konfrontacji ze starszymi przeciwniczkami, nie podchodzą one do Ciebie lekceważąco?

Może to dziwnie zabrzmi, ale często wydaje mi się, że moje rywalki obawiają się pojedynku ze mną. Na tym poziomie nikt nikogo nie lekceważy, nie ma o tym mowy. Oczywiście często jest tak, że prowadzę cały mecz, by ostatecznie go przegrać, ale brakuje mi jeszcze doświadczenia, którego nabieram z każdym dniem.

Twój największy sukces to…

Dwukrotnie byłam mistrzynią województwa w kategorii żaczek i młodziczek. W mistrzostwach Polski nie uczestniczyłam, gdyż zabroniła mi mama. Teraz na szczęście jest już inaczej i mama rozumie, jak bardzo ważny dla mnie jest tenis stołowy. Wie, że to kocham. Wracając do osiągnięć, udało mi się wygrać międzynarodowy turniej w Olecku. Bardzo ważne było również dla mnie zwycięstwo z Wiktorią Ziemkiewicz, ówczesną zawodniczką „numer jeden” w kategorii młodziczek.

Jakie jest największe marzenie Gabrysi?

Chcę zostać mistrzynią olimpijską i będę do tego dążyć z całych sił. Chciałabym być ikoną tenisa stołowego – taką, jaką jest Justyna Kowalczyk w narciarstwie.

Jakie są Twoje najbliższe plany?

Wspólnie z moim trenerem naszym najbliższym celem są mistrzostwa Polski w kategorii kadetek. Pracujemy bardzo ciężko. Oprócz tenisa stołowego staram się regularnie ćwiczyć na siłowni. Sporo czasu poświęcam też na ćwiczenia motoryczne. Czuję, że to wszystko mi pomaga. Chodzę też na basen i czasami uczęszczam na zajęcia yogi.

Jesteś bardzo młoda, w Twoim życiu może się nadal sporo zmienić. Jakie masz jeszcze zainteresowania?

Lubię grać w badmintona czy też tańczyć w wolnych chwilach. Kiedyś z resztą chodziłam na balet i chyba coś mi z tego zostało. Staram się uczestniczyć w różnych akcjach, które są organizowane w szkole. Lubię czytać książki, ale teraz brakuje mi trochę na nie czasu.

Jak reagują na Ciebie Twoi znajomi? Grasz w przecież w 1. Lidze, nie każdemu udaje się to osiągnąć w tak młodym wieku.

Oczywiście interesują się tym, co robię, ale bez przesady. Nie jestem jeszcze gwiazdą, żeby aż tak o mnie zabiegać. Moje relacje z rówieśnikami są normalne.

Rozmawiał Błażej Okuła (BialystokOnline.pl).