– Zależało mi, żeby mój syn od małego miał kontakt ze sportem. Tenisem stołowym zajął się w wieku czterech lat, na początku w formie zabawy, potem stopniowo trening stawał się poważniejszy – mówi Marcin Kubik, ojciec mistrza Europy kadetów.

WOJCIECH OSIŃSKI: Muszę panu pogratulować, bo wychować mistrza Europy kadetów to duża sztuka, ale dokonać tego praktycznie poza strukturami klubowymi i związkowymi to prawdziwy fenomen.

MARCIN KUBIK (ojciec i trener Macieja Kubika): Dziękuję, faktycznie złoty medal Maćka w singlu w lipcowych ME sprawił mi mnóstwo radości, choć to nie był żaden łut szczęścia ani przypadek, bo przecież Maciek jest na pierwszym miejscu listy rankingowej kadetów w Europie.

Jak to się stało, że Maciek został tak dobrym pingpongistą?

MARCIN KUBIK: Zależało mi, żeby mój syn od małego miał kontakt ze sportem. Tenisem stołowym zajął się w wieku czterech lat, na początku w formie zabawy, potem stopniowo trening stawał się poważniejszy. Od początku trenował ze mną. Kilka lat temu założyłem w Warszawie filię klubu HALS, w której stworzyłem grupę wokół Maćka i Roberta Czerneckiego. Gdy Maciek wygrał zawody Mini Olympic Games, wszedł do programu Eurotalents, dzięki czemu mogliśmy jeździć na zgrupowania prowadzone przez najlepszych chińskich trenerów. Nie ukrywam, że ja też sporo na nich skorzystałem szkoleniowo.

Właśnie – przecież wcześniej nie był pan znany jako trener.

MARCIN KUBIK: Jako zawodnik doszedłem do drugiej ligi, grałem w Tęczy Kraśnik i GLKS Felix Rossosz. Skończyłem AWF z papierami nauczyciela wychowania fizycznego i trenera II klasy w piłce siatkowej. Po studiach zrobiłem kurs instruktora tenisa stołowego, bo od początku wiedziałem, że chcę się poświęcić tej dyscyplinie. Podczas studiów na AWF chciałem zdobyć wiedzę trenerską, niestety nie było specjalizacji z tenisa stołowego. Wybrałem więc siatkówkę, bo to wspaniała strategiczna gra i specjalizację prowadzili dobrzy fachowcy. Dobrze wykorzystałem okres studiów, starałem się przeczytać wszystkie dostępne publikacje na temat ping-ponga, od 20 lat spędzam dużo czasu na analizie wideo, w czym bardzo pomocny jest internet. Jeśli chodzi o kwestię podejścia do dzieci, wiele doświadczenia daje mi 18 lat pracy w szkole. Ponadto część pracy magisterskiej poświęciłem treningowi mentalnemu. Stale się dokształcam, jeżdżę na różne kursy, warsztaty.

Jak wygląda wasz plan treningowy?

MARCIN KUBIK: Układamy go pod nasze zajęcia szkolne, Maciek od tego roku poszedł do liceum sportowego, zresztą tego samego, w którym uczył się Robert Lewandowski. W poniedziałek i środę ćwiczymy rano i po południu po trzy godziny, we wtorek rano około półtorej godziny lżejszych zajęć, np. serwis, po południu znów trzy godziny. W czwartek mamy dwa treningi, w piątek jeden wieczorny, a w weekend zazwyczaj są zawody. Zawsze dużą wagę przywiązywałem do motoryki i ćwiczeń ogólnorozwojowych, dziennie poświęcamy na to około półtorej godziny.

Brzmi solidnie, jak na trening nastolatka.

MARCIN KUBIK: Czasem robimy przerwę, jeśli Maciek jest zmęczony, zdarza się odpuszczanie zajęć. Nie chcę dopuścić do przetrenowania. Nie jestem też nastawiony na wyniki za wszelką cenę. Na przykład po mistrzostwach Europy Maciek miał dwutygodniowy odpoczynek od ping-ponga. Urósł w wakacje o 2 cm, co natychmiast odbiło się na koordynacji. To wszystko oraz zamieszanie z rodzajami piłek miało wpływ na jego porażkę w drugim meczu w LOTTO Superlidze z Kacprem Petasiem.

CZYTAJ WIĘCEJ W PRZEGLĄDZIE SPORTOWYM!