W niedzielę minęły dwa miesiące odkąd Li Qian, czołowa reprezentantka Polski w tenisie stołowym, została mamą. W tym samym czasie jej klub, KTS Zamek-SPAR Tarnobrzeg rozgrywa najważniejsze, bo decydujące o mistrzostwie Polski, mecze ligowe. Polkę ominął też wyjazd na Drużynowe Mistrzostwa Świata w Tokio. Li Qian po raz pierwszy od trzynastu lat nie może przy stole wspierać koleżanek i już wyczekuje powrotu do gry. Jak skrajnie inne niż to, do czego się przyzwyczaiła, były ostatnie miesiące, pingpongistka opowiadała już z uśmiechem w wywiadzie dla serwisu internetowego Sport.pl.

– Tego dziecka ogromnie pragnęliśmy z mężem Tian Zichao. Plan był taki, że on bardzo się postara, aby wykorzystać moją przerwę po igrzyskach w Londynie – wspomina zawodniczka.

Ulubienica tarnobrzeskich kibiców z reguły zawsze stawia na swoim i niedługo po tym, jak odebrała medal za 22. tytuł mistrzowski, powiedziała w tajemnicy koleżankom z drużyny, że będzie mamą.

– Dziewięć miesięcy bez treningów to była prawdziwa nuda – przyznaje Li Qian. – Musiałam zmienić myślenie, nawyki. Zawsze miałam słabość do słodyczy i nie do końca zdrowego jedzenia, a tu niestety trzeba było z tego wszystkiego zrezygnować, bo i tak apetyt miałam ogromny, a waga w domu się zepsuła i pokazywała przedziwne wartości. Jakbym nosiła małe słoniątko, a nie dziecko.

Reprezentantka Polski urodziła syna w Niemczech, gdzie gra jej mąż. Tam też nadal przebywa. Teraz zawodniczce zależy na odbudowie formy fizycznej i jak najszybszym powrocie do sportu. Li Qian chce od kolejnego sezonu na nowo stanowić o sile tarnobrzeskiej drużyny.

– Pierwszy miesiąc to był bardzo pouczający okres w moim życiu. Dobrze, że raz w tygodniu przychodziła opiekunka, bo w Niemczech jest przydzielana z urzędu. Ona na dodatek jest Polką, więc mogłyśmy rozmawiać po polsku. Uczyła mnie, jak powinnam postępować z maluszkiem. Niedługo zacznę chodzić do niej na ćwiczenia, bo moje ciało domaga się ruchu.

– Jestem już spokojniejsza, mam dystans do wszystkiego i cieszę się widząc, jak mój syn rośnie. Na początku Willi był podobny do ojca, a teraz wygląda zupełnie jak ja, gdy się urodziłam. Na szczęście, bo jestem ładniejsza od męża i lepiej, żeby William był podobny do mnie – kończy w żartach Li Qian.