Od piątku do niedzieli w Gliwicach potrwają 87. pingpongowe mistrzostwa Polski. Tytułów bronią Jakub Dyjas i Natalia Bajor.

Mistrzostwa Polski są dla mnie bardzo ważne. Dla krajowych zawodników to jedyna szansa, żeby mnie pokonać i ja chcę im ją dawać – mawiał przez wiele lat występujący w Bundeslidze Lucjan Błaszczyk. Teraz już nie gra, ale jego rolę przejął Jakub Dyjas. Zawodnik lidera niemieckiej ekstraklasy Liebherra Ochsenhausen (w MP startuje w barwach Energi Toruń) też nie startuje w krajowych turniejach klasyfikacyjnych, więc mistrzostwa są jedyną okazją w roku dla innych Polaków, aby pokonać 24-latka.

Młode wilki żądne krwi

W zeszłym roku z tej „wyciągniętej ręki” nie skorzystał nikt. Dyjas pokonał w finale Marka Badowskiego (także w tym roku będzie to jego główny rywal) i po raz pierwszy został mistrzem Polski.

– Już od kilku lat w tym turnieju towarzyszy mi presja. Myślę, że nauczyłem sobie z nią radzić i przestała mi przeszkadzać – zapowiada Jakub.

W Gliwicach w pierwszej rundzie ma wolny los, w drugiej zagra z pierwszoligowcem. Mocny przeciwnik czeka na niego w kolejnym pojedynku, bo na 90 procent będzie nim Patryk Chojnowski. Paraolimpijski wicemistrz z Rio to taka „mina” w drabince. Nie grał w turniejach klasyfikacyjnych, a do MP wszedł z kwalifikacji wojewódzkich. Jeśli Dyjas go pokona, o półfinał powalczy zapewne z Robertem Florasem lub Tomaszem Lewandowskiem i też może mieć pod górkę. Pewne jest, że nie powtórzy się zeszłoroczny finał, bo do starcia Dyjas – Badowski może dojść już w półfinale.

Czytaj więcej w Przeglądzie Sportowym!