Sami wywalaliśmy młodych z gdańskiego ośrodka, bo nie było warunków do dalszego szkolenia! Ktoś kiedyś wymyślił, że po ukończeniu 18 lat gracze mieli sobie radzić sami. A to były dzieciaki, które przez lata miały wszystko podstawione pod nos i zupełnie nie znały życia. Efektem stały się różne życiowe tarapaty, w jakie wpadli ci młodzi ludzie – mówi wiceprezes ds. szkolenia PZTS Zbigniew Leszczyński.

Wojciech Osiński: Niedawno w Spale odbył się turniej z cyklu Challenger Series Polish Open. To już drugie takie zawody za pana kadencji jako wiceprezesa do spraw szkolenia. Jak pan ocenia poziom Polaków na tle rywali?

Zbigniew Leszczyński (wiceprezes PZTS ds. szkolenia): Porównując do innych europejskich krajów – nie odstajemy. Zwłaszcza w kategorii do 21 lat, w której wygrał Marek Badowski. Jesteśmy teraz na etapie zmiany pokoleniowej w męskiej reprezentacji, w której żaden z uczestników Polish Open nie przekroczył 30 lat. Cieszy występ Artura Greli, który awansował do turnieju głównego, eliminując doświadczonego Paragwajczyka Marcelo Aguirre. Oprócz obserwowania zawodów moim celem w Spale były rozmowy z trenerami, co zrobić, żeby poprawić sytuację w naszym ping-pongu. Poprzednie władze PZTS zostawiły duży deficyt budżetowy, ale w ciągu roku udało nam się tę dziurę zasypać i dopiero teraz możemy zacząć na serio myśleć o sporcie. Młodzi pokazują, że są ambitni, chcą grać, więc naszym zadaniem jest teraz stworzenie im do tego odpowiednich warunków. Uważam, że nie będzie źle.

Czytaj więcej w Przeglądzie Sportowym!