„Mistrzostwa Polski są trudnymi i specyficznymi zawodami, ale brak zwycięstwa Jakuba Dyjasa byłby niespodzianką” – uważa pięciokrotny złoty medalista MP Daniel Górak, który obecnie gra we Francji i zabraknie go w Gliwicach.

35-letni Górak (La Romagne SS) zwyciężał w 2010, 2013, 2014, 2015 i 2017 roku. W poprzednim sezonie „berło” przejął występujący w lidze niemieckiej 23-letni Dyjas (Liebherr Ochsenhausen). W ostatnich latach obronić tytuł udało się tylko starszemu z wymienionych zawodników, a przed nim Lucjanowi Błaszczykowi, ale to już w poprzedniej dekadzie.

– Kilkudniowa rywalizacja turniejowa ma swoją specyfikę, jest trudna i nieprzewidywalna, ale za głównego faworyta uważam Kubę Dyjasa. Za niespodziankę uznałbym brak złotego medalu dla niego. Jeśli zagra na swoim poziomie, w tym momencie nikt nie powinien mu zagrozić – powiedział Górak.

Były pingpongista m.in. Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki jest pod wrażeniem gry 16-letnich: Samuela Kulczyckiego i Macieja Kubika z Olimpii-Unii Grudziądz. Ich występy w LOTTO Superlidze ogląda za pośrednictwem internetowych transmisji.

– To dla obydwu pierwszy sezon w krajowej elicie, a wygrywają – zwłaszcza Samuel – z dużo bardziej doświadczonymi rywalami. Miłym zaskoczeniem byłby krążek dla któregoś z nich, ale jest to możliwe. Już rok temu całe podium zajęła młodzież – Dyjas, Marek Badowski, Patryk Zatówka, Tomasz Kotowski – więc powtórka, choć w innym układzie osobowym, jest prawdopodobna. Inna sprawa, że na pierwsze złoto ostrzy pazury Robert Floras, a spore ambicje mają także Tomek Lewandowski czy Patryk Chojnowski – dodał wielokrotny reprezentant Polski.

Pod jego nieobecność, w gliwickim turnieju zabraknie duetu wicemistrzów Europy z 2016 roku, czyli Górak/Dyjas.

– W grze podwójnej może być o wiele ciekawiej, bowiem tej konkurencji nie ma w LOTTO Superlidze, za to jest w pierwszej lidze. Spodziewam się, że pary z niższego poziomu, które na co dzień trenują debla, są w stanie dotrzeć do podium mistrzostw Polski – ocenił Górak.

W indywidualnych MP zabraknie go po raz pierwszy od 2011 roku, kiedy z powodu kontuzji barku nie mógł zagrać w Białymstoku. Rok wcześniej triumfował w Sosnowcu.

– Bardzo prawdopodobne, że w kolejnym sezonie wrócę do Polski, a wówczas nic raczej nie będzie stało na przeszkodzie, abym wrócił do rywalizacji w krajowym czempionacie. Co prawda mam już propozycje gry w drugiej lidze francuskiej, jednak ze względu m.in. na charakter pracy żony, która jest charakteryzatorem filmowym i ma ofertę zatrudnienia w Warszawie, rozważamy powrót, ale to dopiero w maju – przyznał Górak.

Doświadczonemu pingpongiście nie wiedzie się w ekipie mistrza Francji La Romagne SS. Z dziesięciu pojedynków, wygrał tylko jeden.

– Jestem zawodnikiem, który potrzebuje treningów i rytmu grania, a tutaj mamy zajęcia tylko raz dziennie. Do tego spotkania ligowe rozgrywane są rzadko, poza tym jest nas w kadrze czterech, więc musi być rotacja. W tym sezonie zajmujemy miejsce w środku tabeli i raczej tak pozostanie, chyba, że wreszcie uda mi się przełamać i zacznę wygrywać. A co do rozgrywek Pro A, na niektórych meczach bywa po 500 i więcej kibiców, w zależności od klasy rywali – zakończył.